czwartek, 13 kwietnia 2017

Moje pierwsze odbitki

Ponad miesiąc planowania, wertowania książek i artykułów, pytania na forach i wreszcie się stało. Wywołałem moje pierwsze odbitki czarno-białe. Początki zazwyczaj bywają skromne i tak też było tym razem – wyniosłem z ciemni raptem kilka zdjęć w formacie 10x15 cm. Mniej lub bardziej udanych, ale w miarę przyzwoitych. A ponieważ człowiek uczy się na błędach, już wiem co należałoby poprawić.

Ten wpis nie będzie instrukcją jak wywołać własne odbitki, jest ich całe mnóstwo w sieci oraz w książkach i zostały napisane przez ludzi z dużo większym doświadczeniem. Ja tylko chcę podzielić się swoimi przeżyciami.

Ciemnia - czyli tak naprawdę łazienka w bloku z wielkiej płyty której drzwi wyciemniłem kilkoma warstwami grubej folii ochronnej z marketu budowlanego.
Powiększalnik - Krokus 35 SL. Bardzo prosty model przystosowany do małego obrazka. Bez kieszeni na filtry czy innych udziwnień, ucieleśnienie minimalizmu w odcieniu szarości.
Z braku dedykowanego obiektywu powiększalnikowego wkręciłem Industara 50-2. Można? Można.
Papier. Wybrany w myśl zasady "tani papier Fomy jest dobry bo jest dobry i tani". Na podłożu RC dla ułatwienia obróbki. Ale jak się dorobię suszarki to pewnie pomyślę o barytowym.

Uogólniając: pierwsze kroki na pewno nie będą ostatnimi. Do tej pory myślałem, że największą analogową radością jest otworzenie koreksu z poprawnie wywołanym filmem. Nie jest. Ten tytuł należy się chwili, w której na białym papierze "w magiczny sposób" zaczyna pojawiać się gotowe zdjęcie.




Na swój czas czeka również Krokus 3 Color. Dużo starszy, ale też dużo bardziej zaawansowany sprzęt. Kiedyś na pewno go wykorzystam, chociażby do odbitek ze średniego formatu, ale na razie mój mały Krokusik 35 robi wszystko czego potrzebuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz