niedziela, 26 marca 2017

Lipiec w marcu

Czasem jest tak, że na coś trzeba długo czekać. Tak właśnie było tym razem. W lipcu 16' zrobiliśmy z Olą zdjęcia na okolicznych polach. Długo, długo nie miałem na nie pomysłu. Aż w końcu wena przyszła a tablet poszedł w ruch.I jestem bardzo, ale to bardzo zadowolony z wyników!








niedziela, 19 marca 2017

Na mrozie z Moniką

Połowa lutego to kiepski czas na zdjęcia w plenerze. Zimno jest i żyć się odechciewa. Dlatego bardzo szybko przenieśliśmy się z Moniką pod dach. I to nie byle jaki dach bo rozgościliśmy się w łódzkim EkSocu. Zazwyczaj jest tam tłoczno i gwarno, ale akurat trwała przerwa między semestrami i nie było tam prawie nikogo. Część z miejsc które odwiedziliśmy miałem upatrzone już dawno, inne same się nam nawinęły.

Skutkiem tego udało nam się zrobić kilka zdjęć, które bardzo mi się podobają. Mam nadzieję, że nie była to jednorazowa współpraca i Monika jeszcze się pojawi na AnaloGeeku. Specjalne podziękowania należą się też Dusi, dzielnej sanitariuszce z pogotowia stylizacyjnego.

Nie przedłużając - oto zdjęcia:
Modelka: Monika Bocian











Zdjęcia zostały zrobione Canonen 500d lub Canonem 300v z założonym negatywem Ilford Pan 400 (pchanym do asa 800 w Ilfotecu LC29)

czwartek, 16 marca 2017

Czy Lubitele lubią tele?

Dzisiaj kilka słów o małej, czarnej skrzyneczce prosto z Leningradu. Lubitel 166B, bo o nim mowa, to ciekawe urządzenie. Jest to lustrzanka dwuobiektywowa produkowana w latach 80. w ZSRR. Dwuobiektywowa czyli jaka? Ano taka gdzie przez jeden obiektyw się celuje, a drugim robi zdjęcie. Obiektywy są połączone mechanicznie wiec ruch jednego przesuwa drugi tak, że obydwa szkła mają ostrość w tym samym punkcie. Przynajmniej w teorii. Mam takie dwa i tylko w jednym z nich działa to jak należy.


Główny obiektyw, ten którym robimy zdjęcia, to LOMO T-22 75mm f/4.5. Dość ciemny, o ogniskowej nasuwającej od razu myśli o portretowaniu, dający bardzo przyjemne bokeh. Obiektyw przytwierdzony jest na stałe, musimy radzić sobie z tym co mamy, bo na nic go nie zamienimy.
Dlaczego warto zainteresować się tym sprzętem? Jest jeden podstawowy powód – to aparat średnioformatowy którym zrobimy zdjęcia w kwadracie 6 na 6 cm na filmie typu 120. Ceny sprawnych egzemplarzy wahają się w przedziale 50 -100 zł co sprawia, że to chyba najtańszy aparat średnioformatowy na rynku. Innymi słowy to doskonała okazja by spróbować swoich sił z filmem typu 120 bez wydawania milionów monet.


Co dostajemy za nasze pieniądze? Właściwie niewiele. Szczelne pudło (jak dobrze pójdzie) z obiektywami z jednej strony, otwieraną ścianką z miejscem na film z drugiej i kominkiem do celowania na górze. Oprócz tego uchwyt na akcesoria (niestety nie jest to gorąca stopka), kilka metalowych wichajstrów do ustawiania parametrów i to właściwie wszystko. Z ważniejszych rzeczy zdecydowanie brakuje światłomierza, przyda się jakiś zewnętrzny. A, w zestawie zazwyczaj jest jeszcze gustowny futerał, zrobimy ze skajki-niepękajki (chyba) i cienki, twardy jak podeszwa pasek mocowany na uszach tak metalowych, że można wyginać je palcami.


Skoro wzmianka o kominku już się pojawiła chciałbym dodać co nieco. Obiektyw przez który celujemy to bodajże f/2.8, więc jest dość jasno, kominek pokrywa jakieś 80% kadru, no i mamy paralaksę (czyli widzimy nie do końca to co „widzi” aparat robiąc zdjęcie bo obiektywy nie znajdują się dokładnie w tym samym miejscu). Kadrowanie i ostrzenie Lubitelem to wyzwanie. Kominek został wyposażony w dodatkową lupę która trochę pomaga. Ale nie bardzo.


Gderam i gderam więc jaka w końcu jest odpowiedz na pytanie „czy warto?” Warto. W niewielkim budżecie mamy okazję spróbować fotografii średnioformatowej, a obiektyw LOMO potrafi mile zaskoczyć (mnie nie, ale kogoś kto wie co robi już tak). To ciekawa przygoda. 12 zdjęć na jednej rolce wymusza dokładność, nie ma mowy o przypadkowych kadrach. Obsługa aparatu jest bardzo pierwotna – przesuwamy metalowy pierścień i dzieją się rzeczy. Mi się to podoba. Kadrowanie i ostrzenie wymaga praktyki, ale Internet pełny jest dowodów, że się da i że wychodzi to dobrze. 


Wydaje mi się, że ten aparat należy traktować w kategoriach ciekawostki, takiej wersji demonstracyjnej tego co potrafi średni format. Wiem, że po przygodzie z Lubitelem przynajmniej raz w miesiąca wracam do zastanawiania się czy może jednak nie potrzebuję w życiu Pentacona Six czy innego Kieva 60/80 (czyli któregoś z najpopularniejszych średnioformatowców).



Wszystkie zdjęcia z Lubitela obecne w tym wpisie zostały wykonane na Fomapanie 100, wołanym w Ilfotecu LC29 i zeskanowane lustrzanką.

Tak na marginesie – w sieci można znaleźć projekt uchwytów pozwalających założyć w Lubitelu (i innych aparatach pewnie też) film 35 mm. Wystarczy wydrukować w 3D i używać.