środa, 23 września 2015

Dlaczego lubię stare manualne stałki


Uwielbiam stare, manualne obiektywy, szczególnie te z gwintem M42. Dzieje się tak z wielu powodów, które spróbuje krótko podsumować.

1. Cena. To oczywista kwestia, więc miejmy ją od razu za sobą. Stare szkło M42 kosztuje od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Ceny potrafią czasem iść w tysiące zł, jednak dotyczy to jedynie niewielkiej części modeli, zazwyczaj o wybitnych parametrach. Dla porównania: Canon 50 mm f/1.8 to koszt ok. 350 zł, Helios 58 mm f/2 to 50-80 zł. oczywiście w nowym sprzęcie dostaniemy zazwyczaj w zestawie autofokus, którego próżno szukać w starych produktach.

2. Jakość. Co z tego, że szkło jest tanie jeżeli nadaje się tylko na przycisk do papieru lub doniczkę (możliwe, że kiedyś rozwinę ten temat). Tutaj bywa różnie. Japońskie i zachodnioeuropejskie szkła są zazwyczaj dobre lub bardzo dobre (szczególnie niemiecki Carl Zeiss) chociaż oczywiście zdarzają sie i buble. Ciekawiej robi sie w przypadku obiektywów produkowanych w ZSRR. Tutaj wiele zależy od konkretnego egzemplarza, radziecki technik Andriusza używał tego samego smaru do optyki i do czołgów, często potrafił to być ordynarny Towot. Inne elementy też potrafiły zaskakiwać. Znane są przypadki gdy szkła o bardzo bliskich sobie numerach seryjnych różnią sie diametralnie, np. kolorem powłok. Uogólniając jednak wszystkie te Jupitery, Heliosy czy Industary cechowały się dobrymi właściwościami. Gdzie tkwił sekret? Tam gdzie zwykle w przypadku technologii bloku wschodniego - w kopiowaniu zachodnich produktów, w tym wypadku najczęściej wzorowano sie na przedwojennych projektach Carl Zeissa.

3.Dostępność. Na polskim rynku wtórnym dostępna jest ogromna ilość starych szkieł w każdym zakresie ogniskowych. Szeroki kąt, standard, tele - do wyboru do koloru. Oprócz tego w PRLu radzieckie Zenity szły jak świeże bułeczki, a do Zenitów najczęściej przykręcone były obiektywy Helios. Czasem więc wystarczy wejść do piwnicy lub na strych dziadka by stać się posiadaczem jasnej stałki za cenę odgonienia kilku pająków lub wdepnięcia w gniazdo os. Tego ostatniego nie polecam. W przypadku braku dziadka pozostaje allegro, które również jest kopalnią świetnych okazji, za które zapłacimy już w bardziej tradycyjny sposób.


4. Modyfikacje. Z racji swojej stosunkowo prostej budowy stare obiektywy można w łatwy sposób rozmontować i przerobić tak, aby przy niewielkim nakładzie środków uzyskać bardzo ciekawe wyniki. Wystarczą do tego podstawowe narzędzia takie jak śrubokręt czy młotek. Chociaż nie, młotek to może jednak zły pomysł.

5. Bokeh. Ten temat czeka przebierając nóżkami na osobny wpis, więc tutaj ograniczę sie do minimum. Zdecydowana większość starych szkieł pozwala na uzyskanie bardzo wyrazistego, charakterystycznego dla danej konstrukcji bokeh. Świetnym przykładem są obiektywy Helios (tak, wiem, że pojawiają się po raz kolejny, ale jest ku temu dobry powód) i ich sławny "swirly bokeh" czyli taki, który się kręci.


6. Pełna klatka (albo i więcej). Wszystkie obiektywy do analogowych lustrzanek małoobrazkowych musiały być w stanie pokryć obrazem klatkę filmu. Siłą rzeczy więc będą robiły to samo w przypadku cyfrowych lustrzanek pełnoklatkowych. Na rynku dostępna jest też optyka przeznaczona do aparatów o większym formacie, np. 6x6 cm, które również świetnie będą się nadawały do pracy z nowoczesnym sprzętem. Oczywiście wszystkich tych szkieł możemy również używać z korpusami wyposażonymi w matryce crop.


Na dziś to tyle. Niedługo pojawi się druga część artykułu (jeżeli mogę użyć tego szumnego określenia), gdzie zajmiemy się wyliczeniem wad starych obiektywów oraz odpowiemy na pytanie "ale jak to właściwie zamontować?

wtorek, 15 września 2015

Sesja z Mariuszem #2

Postanowiłem wreszcie opublikować zaległe zdjęcia z drugiej sesji z Mariuszem. Współpraca zwyczajowo układała się pomyślnie, dodatkowo Ola profesjonalnie doświetlała blendą a ja bezskutecznie próbowałem opowiedzieć dowcip o rabinie (o jednym i o drugim pewnie w przyszłości rozpisze się bardziej).






niedziela, 13 września 2015

Zamglony świat

Kilka dni temu obudziłem się, co jest wydarzeniem dość typowym, i zobaczyłem świat otulony mgłą, co już jest dużo mniej typowe. Niewiele myśląc chwyciłem aparat i ruszyłem na poszukiwanie ciekawych tematów. Oto rezultaty:





ja wiem, że to jest serowe, srsly


czwartek, 10 września 2015

Sesja Fantasy #Migawka

Porcja zdjęć z Migawkowej sesji w klimatach fantasy, która miała niedawno miejsce w ruinach zamku Besiekiery. Wydarzenie odbywało się pod znakiem wichury i uciekania przed deszczem, ale nawet tak niesprzyjające okoliczności przyrody nie powstrzymały nas przed zdjęciami.

Fotograf: Andrzej Czechowski - The AnaloGeek
Inicjatywa artystyczna: Migawka - Łódzkie Sesje Zdjęciowe
Organizacja: Ania Sobolak


Modelka/Mua: Anna Klusek
Stylizacja: Stylizatorium Marthamelie - wypożyczalnia kostiumów i rekwizytów

Model/Stylizacja: Mateusz Kosiński


Modelka/Mua: Kasia Małek 
Stylizacja: Jagienka Doboszówna


Modelka/Mua/Stylizacja: Klaudia Jaciubek

piątek, 4 września 2015

Wszystkiego najlepszego Kodak!

4. września 1888 roku, George Eastman zarejestrował znak towarowy "Kodak", obchodzimy więc dzisiaj 127 urodziny firmy.

Artykuł poświęcony powstaniu firmy można znaleźć tutaj: http://bokeh.digitalrev.com/article/on-kodak-s-127th-birthday-see-their-oldest-surviving-camera

Ja natomiast skorzystam z okazji i napiszę kilka słów o moim antycznym aparacie Kodaka: Popular Brownie.


Brownie to seria aparatów pudełkowych zapoczątkowana w 1900 roku. Były to proste, tanie aparaty skierowane do masowego odbiorcy. Mój model produkowany był w latach 1937-1938, ma juz więc prawie 80 lat. Pasuje do niego film typu Kodak 620, którego produkcji zaprzestano równo 20 lat temu, w 1995 r. Czy da się w takim razie z niego korzystać? Tak, można zmodyfikować rolkę filmu zwojowego typu 120 tak, aby mieściła się w aparacie lub przewinąć błonę na oryginalna rolkę typu 620. Film 120 jest wciąż produkowany i szeroko dostępny, w tym formacie kupimy chociażby kultowego w pewnych kręgach Ilforda hp 5+. 

Prawdziwe pytanie nie brzmi jednak "czy sie da" lecz "czy warto". Kiepskiej jakości obiektyw, tragiczne wizjery, brak możliwości ustawienia ostrości czy zmiany przysłony i wybór między jedynie dwoma czasami otwarcia migawki (z czego jeden to bulb, a drugi w sumie nie wiadomo) sugerują, że nie warto. Moim zdaniem to ciekawy element kolekcji o pewnej wartości historycznej, jednak jako przedmiot użytkowy jest zupełnie bezużyteczny. Może kiedyś spróbuję zrobić nim kilka zdjęć, na razie jednak Brownie siedzi na półce i dobrze się prezentuje.


Btw. aparat oczywiście kupiony został w moim ulubionym źródle staroci: na bazarze.

czwartek, 3 września 2015

Makro ze Smieny

To rozwiązanie jest subtelne jak Armia Czerwona w natarciu i zdecydowanie nie jest doskonałe. Jest za to tanie i proste, a efekty które dostarcza są, moim zdaniem, bardzo zadowalające.

W naszym pięknym kraju bardzo szeroko dostępne są aparaty Smiena 8M oraz Smiena Symbol (przy czym o tą pierwszą jest zdecydowanie łatwiej) produkcji radzieckiej firmy LOMO. Ich ceny wahają się w granicach 10-25 zł. Ja za Symbol zapłaciłem 20 zł, za 8M 15 zł. Taka cena sugeruje prostotę i tak rzeczywiście jest. Warto jednak zainteresować się nimi z powodu optyki. Obydwa modele wyposażone zostały w obiektywy T-43 40mm f/4. Szkło to jest zadziwiająco dobrej jakości, szkoda więc żeby się tak marnowało. Można je wykorzystać do budowy przyzwoitego manualnego obiektywu makro. Oprócz samej Smieny do projektu potrzebne jeszcze będą pierścienie pośrednie makro, klej, oraz, ewentualnie, adapter pozwalający na zamocowanie pierścieni w korpusie należącym do innego systemu. Ja wykorzystałem pierścienie M42 i adapter M42 - Canon EF. Dlaczego M42 a nie oryginalne Canonowskie? Po pierwsze, akurat takie miałem pod ręką, po drugie pasują one idealnie do obiektywu Smieny.

Smiena 8M z obiektywem T-43


Procedura jest bardzo prosta: wymontowujemy ruchoma część obiektywu zawierającą układ optyczny kręcąc nią odwrotnie do ruchu wskazówek zegara (czyli że w lewo). Jeżeli napotkamy opór oznacza to, że trafiliśmy na ogranicznik, należy użyć więcej siły. Następnie wklejamy optykę w pierścień makro. Ja użyłem Super Glue. Dodatkowo zamaskowałem linię klejenia czarną izolacją.

T-43 ze Smieny Symbol już po przeróbce


I to tyle. Obiektyw jak każdy inny po założeniu pierścieni makro ostrzy tylko na kilka cm i ustawiamy ostrość przysuwając lub odsuwając się od fotografowanego obiektu a założenie dodatkowych pierścieni pozwala na uzyskanie większego przybliżenia. Ktoś może zapytać: Gdzie sens? Przecież mogę założyć dowolny obiektyw na pierścienie po prostu go przykręcając. To prawda, jednak bardzo trudno będzie znaleźć szkło dające rezultaty podobne do T-43 w cenie w jakiej kupimy dzisiaj Smiene. A jeśli już przy rezultatach jesteśmy, oto kilka moich zdjęć zrobionych tym wynalazkiem, tym razem cyfrowo:



Krwiożercza bestia


W pionie też działa!


P.S. Powtarzalność wyników to zawsze problem z radzieckich produkcjach, szczególnie w przypadku LOMO i różnice w jakości i sposobie odwzorowywania konkretnych egzemplarzy potrafią być duże!

P.P.S. Bardziej zaawansowany projekt można znaleźć o tutaj: zts.skibek.pl