niedziela, 23 września 2018

Moja pierwsza solarigrafia


Solarigrafia to bardzo ciekawa technika fotograficzna – łączy ideę camera obscura, czyli najprostszego aparatu otworkowego, z nowoczesnością reprezentowaną przez dzisiejsze papiery światłoczułe. I została wymyślona przed dwóch Polaków. Duma narodowa, hell yeah!

A o co w tym w ogóle chodzi? Idea jest dość prosta – papier fotograficzny po odpowiednio długim wystawieniu na działanie słońca samoczynnie ciemnieje. Gdy załadujemy taki papier do aparatu otworkowego i dodamy ekstremalnie długi czas naświetlania (dni, tygodnie, lata), w efekcie otrzymamy obraz negatywowy.

Ale właściwie na to co komu tak długa ekspozycja? Odpowiedź zawiera się już z samej nazwie tej techniki. Najciekawszym elementem obrazu solarigraficznego jest ruch słońca na niebie, na zdjęciach ukazany jako jasna linia. Im więcej słonecznych dni w trakcie naświetlania, tym więcej linii. Niesamowite wrażenie robią zdjęcia naświetlane od przesilenia słonecznego do przesilenia słonecznego, pokazujące jak różną drogę pokonuje na niebie słońce w różnych okresach roku.

Do spróbowania swoich sił z tą techniką zmotywowała mnie okładka albumy zespołu Black Tundra na której znajduje się piękna solarigrafia Marcina Kulikowskiego.

Można ją zobaczyć tutaj:  https://blacktundra.bandcamp.com/  Przy okazji warto też posłuchać albumu, dobra rzecz. 

Moja przygoda rozpoczęła się dość skromnie: kamerę wykonałem z pojemniczka po negatywie, blaszkę z dziurką pozyskałem rozcinając pustą puszkę, jako materiał światłoczuły wykorzystałem stary papier Fotonbrom, który akurat miałem w domu, kadrem był widok z balkonu na drzewo, które bardzo lubię, a czas naświetlania wyniósł około tygodnia.



Efekty okazały się być lepsze niż się spodziewałem i gorsze niż miałem nadzieję. Bo prawdę powiedziawszy spodziewałem się, że ze zdjęcia nic nie wyjdzie. A jednak widoczne są na nim piękne linie nakreślone przez słońce i zarys drzew. Miałem jednak nadzieję na uchwycenie znacznie dokładniejszego krajobrazu. Podejrzewam, że głównym winowajcą był użyty papier i mój brak doświadczenia.




Postanowiłem się nie poddawać i zawiesiłem kolejną puszkę. Tym razem większą i załadowaną innym papierem. Zdejmę ją za tydzień, może dwa i zobaczę co się naświetliło.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia wymagająca omówienia. Co zrobić z obrazem negatywowym wyjętym z kamery? Obraz ten nie jest ukryty, nie wymaga żadnej kąpieli chemicznej, co więcej chemia fotograficzna mogłaby mu tylko zaszkodzić. Zdjęcie należy zeskanować i odwrócić cyfrowo, papier cały czas podatny jest na działanie światła i może ciemnieć, należy więc schować go w światłoszczelnym pudełku, aby móc się nim cieszyć dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz