Uwielbiam stare, manualne obiektywy, szczególnie te z
gwintem M42. Dzieje się tak z wielu powodów, które spróbuje krótko podsumować.
1. Cena. To oczywista kwestia, więc miejmy ją od razu za
sobą. Stare szkło M42 kosztuje od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Ceny
potrafią czasem iść w tysiące zł, jednak dotyczy to jedynie niewielkiej części
modeli, zazwyczaj o wybitnych parametrach. Dla porównania: Canon 50 mm f/1.8 to
koszt ok. 350 zł, Helios 58 mm f/2 to 50-80 zł. oczywiście w nowym sprzęcie
dostaniemy zazwyczaj w zestawie autofokus, którego próżno szukać w starych
produktach.
2. Jakość. Co z tego, że szkło jest tanie jeżeli nadaje się
tylko na przycisk do papieru lub doniczkę (możliwe, że kiedyś rozwinę ten temat).
Tutaj bywa różnie. Japońskie i zachodnioeuropejskie szkła są zazwyczaj dobre
lub bardzo dobre (szczególnie niemiecki Carl Zeiss) chociaż oczywiście zdarzają
sie i buble. Ciekawiej robi sie w przypadku obiektywów produkowanych w ZSRR.
Tutaj wiele zależy od konkretnego egzemplarza, radziecki technik Andriusza
używał tego samego smaru do optyki i do czołgów, często potrafił to być
ordynarny Towot. Inne elementy też potrafiły zaskakiwać. Znane są przypadki gdy
szkła o bardzo bliskich sobie numerach seryjnych różnią sie diametralnie, np.
kolorem powłok. Uogólniając jednak wszystkie te Jupitery, Heliosy czy Industary
cechowały się dobrymi właściwościami. Gdzie tkwił sekret? Tam gdzie zwykle w
przypadku technologii bloku wschodniego - w kopiowaniu zachodnich produktów, w
tym wypadku najczęściej wzorowano sie na przedwojennych projektach Carl Zeissa.
3.Dostępność. Na polskim rynku wtórnym dostępna jest ogromna ilość starych szkieł w każdym zakresie ogniskowych. Szeroki kąt, standard, tele - do wyboru do koloru. Oprócz tego w PRLu radzieckie Zenity szły jak świeże bułeczki, a do Zenitów najczęściej przykręcone były obiektywy Helios. Czasem więc wystarczy wejść do piwnicy lub na strych dziadka by stać się posiadaczem jasnej stałki za cenę odgonienia kilku pająków lub wdepnięcia w gniazdo os. Tego ostatniego nie polecam. W przypadku braku dziadka pozostaje allegro, które również jest kopalnią świetnych okazji, za które zapłacimy już w bardziej tradycyjny sposób.
4. Modyfikacje. Z racji swojej stosunkowo prostej budowy stare obiektywy można w łatwy sposób rozmontować i przerobić tak, aby przy niewielkim nakładzie środków uzyskać bardzo ciekawe wyniki. Wystarczą do tego podstawowe narzędzia takie jak śrubokręt czy młotek. Chociaż nie, młotek to może jednak zły pomysł.
5. Bokeh. Ten temat czeka przebierając nóżkami na osobny wpis, więc tutaj ograniczę sie do minimum. Zdecydowana większość starych szkieł pozwala na uzyskanie bardzo wyrazistego, charakterystycznego dla danej konstrukcji bokeh. Świetnym przykładem są obiektywy Helios (tak, wiem, że pojawiają się po raz kolejny, ale jest ku temu dobry powód) i ich sławny "swirly bokeh" czyli taki, który się kręci.
6. Pełna klatka (albo i więcej). Wszystkie obiektywy do
analogowych lustrzanek małoobrazkowych musiały być w stanie pokryć obrazem
klatkę filmu. Siłą rzeczy więc będą robiły to samo w przypadku cyfrowych
lustrzanek pełnoklatkowych. Na rynku dostępna jest też optyka przeznaczona do
aparatów o większym formacie, np. 6x6 cm, które również świetnie będą się
nadawały do pracy z nowoczesnym sprzętem. Oczywiście wszystkich tych szkieł
możemy również używać z korpusami wyposażonymi w matryce crop.
Na dziś to tyle. Niedługo pojawi się druga część artykułu
(jeżeli mogę użyć tego szumnego określenia), gdzie zajmiemy się wyliczeniem wad
starych obiektywów oraz odpowiemy na pytanie "ale jak to właściwie
zamontować?