Ta podróż była naszą drugą przygodą z Wysową i Beskidem Niskim. Pierwsza, rok wcześniej, niestety musiała zostać skrócona przez pogodę. Nie przesadzę pisząc, że ciągle lało.
Jadąc po raz drugi również liczyliśmy się z deszczami, prognozy nie były zbyt optymistyczne. Na szczęście tym razem aura była łaskawsza.
Beskid Niski bardzo mi się spodobał. Nie ma w nim wysokich, pięknych szczytów, jest za to mnóstwo zieleni, łąk i lasów, małych wiosek ze starymi cerkwiami i pięknych krajobrazów czekających za zakrętem.
Wysowa Zdrój to bardzo dobra baza wypadowa znajdująca się na przecięciu kilku szlaków. Samo miasteczko jest również urokliwe, a w jego centrum znajduje się park zdrojowy; zaś w odległości kilkudziesięciu kilometrów znajdują się Magurski Park Narodowy i Krynica Zdrój.
Wysowa jest zupełnie innym uzdrowiskiem niż Krynica, znacznie mniejsza, bardziej kameralna i spokojna, na pewno nie znajdziemy w niej misia z Krupówek i mnóstwa straganów. Wydaje mi się, że podczas całego urlopu nie widziałem ani jednego oscypka. Dla mnie to wielka zaleta, ale oczywiście różne są gusta.
Przejdźmy do zdjęć. Wędrowałem jak zawsze z Olą, nieśliśmy jeden aparat i nie pilnowaliśmy kto robił które zdjęcie. Ale na pewno zdecydowana większość zdjęć z ziemi jest Oli, a te z powietrza - moje.
A po powrocie na kwaterę było tak: