Aleksandra miała wizję: jesienna sesja w gotyckim klimacie. Jak pomyślała, tak też zrobiła, a ja się załapałem jako drugi pstrykacz.
Mieliśmy strzelać na Bałutach, a wylądowaliśmy w konstantynowskim lesie. I myślę, że wyszło to wszystkim na dobre.
Zapozowała nam Ula -
Devenerande - oraz Ola -
DressArt Studio - która zajęła się też stylizacją.
Moralnie wspierał nas też Janek, który bardzo starał się nie umrzeć z nudów, chociaż nie było to proste.
(w aucie)
Janek: A mogę chociaż radia posłuchać?
Ola: Nie.
(kurtyna)
Udało nam się trafić na świetną pogodę i światło, a dziewczyny bardzo dostarczyły, wystarczyło więc tego nie zepsuć.
Moim skromnym zdaniem udało mi się, przynajmniej cyfrowo. Analogi to inna kwestia - nie dość, że definitywnie nie potrafię trafiać z ostrością kręcąc pierścieniem ręcznie, to jeszcze wywoływanie poszło marnie, mam nadzieję, że to wina Rodinalu na skraju ważności, a nie błędów w procesie, bo to zdecydowanie trudniej wyplenić.
Zdjęcia w konfiguracji 2 + 2 były bardzo ciekawym doświadczeniem - cały czas coś się działo: ktoś fotografował i pozował, ktoś coś zmieniał, poprawiał czy asystował albo chociaż trząchał drzewem coby dojesiennić zdjęcia większą ilością spadających liści. Z jednej strony więcej działo się dużo więcej niż przy klasycznej sesji jeden-na-jeden, a z drugiej wszystko było mniej chaotyczne i pospieszne niż w trakcie plenerów grupowych. Nie przedłużając - bardzo mi się podobało, liczę na więcej takich w dającej się przewidzieć przyszłości.
Technikalia: Canon 300D + Canon 50/1.8 STM // Canon 300V + Helios 58/2.0
Ta sesja, o czym wtedy nie wiedziałem, była pożegnaniem z moim stareńkim Canonem 300D. To śmieszna, mała lustrzanka, o której może kiedyś coś napiszę.